Changes are coming ...

Changes are coming ...

żywica epoksydowa... czyli ciężkie, pierwsze kroki już za mną

Mimo tego, że na blogu od dłuższego czasu nie pojawiają się żadne nowe posty, to ja nadal tutaj jestem i z radością odpisuję na wszelkie pytania, które pozostawiacie w komentarzach. 
Dzisiaj natomiast chciałam podzielić się z Wami  moimi spostrzeżeniami w temacie wyrobów z żywicy epoksydowej. W moim przypadku będzie to oczywiście biżuteria, więc jeżeli i Wy dopiero planujecie postawić swoje pierwsze kroki w tej dziedzinie, będzie mi miło jak przeczytacie tych kilka uwag i unikniecie podstawowych błędów. 

1.Po pierwsze żywica bo mimo iż wiemy, że epoksydowa to istnieje jej wiele rodzajów. Na szczęście wystarczy poczytać opisy właściwości by trafić na to czego szukamy, bo różni producenci mają inne nazwy. Ja korzystam z "clear crystal", która przeznaczona jest do odlewów i tworzenia przeźroczystej tafli. Warto się upewnić czy żywica przeznaczona jest do odlewów, gdyż możemy trafić na taką, która jest przeznaczona do pokrywania powierzchni i nie zastygnie w głębokiej formie.

A jeżeli ktoś zastanawia się czy sięgnąć po żywicę poliakrylową czy epoksydową, ja tylko dodam, że poliakrylowa mimo tego, że jest tańsza, podczas schnięcia ma większy skurcz i mniejszą wytrzymałość na temperaturę czy porysowanie, więc jeżeli zależy Wam na możliwości korzystania z gotowych form bardziej polecam droższą żywicę epoksydową, która po zaschnięciu w małym stopniu się kurczy, więc np. kaboszony do bazy wykonane z jej pomocą będą pasować idealnie :)

 2. Proporcje to podstawa!
O tym, że w przypadku substancji dwuskładnikowych najważniejsze są prawidłowe proporcje, nie muszę chyba mówić. W przypadku kiedy chodzi o dodanie odpowiedniej ilości utwardzacza, który decyduje o jakości naszej pracy warto się skupić. Żywica posiada dwie informacje dotyczące proporcji. Jedna wagowo, druga objętościowo. Jeżeli tak jak ja macie do dyspozycji tylko kuchenną wagę to od razu proponuję sięgnąć po 2 strzykawki i odmierzyć według objętości. Po moich pierwszych formach było widać, że mimo iż waga pokazywała mi wszystko w gramach to i tak miała zbyt duży margines błędu. Pierwsze kryształki po 24 godzinach były jeszcze zbyt lepkie by coś z nimi zrobić.

3. Mieszanie.
Mogłoby się wydawać, że nie ma nic prostszego, a jednak i tu łatwo się wyłożyć. Mieszanie do uzyskania jednolitej barwy nie wystarczy.  Dodatkowo często zapomina się o żywicy na obwodzie pojemnika, w którym mieszamy. Jeżeli chodzi o to czym i w czym mieszamy to ja polecam plastikowy jednorazowy kubeczek i drewnianą szpatułkę jak patyczek po lodach. Według rady producenta powinniśmy mieszać co najmniej 10% czasu, w którym żywica nadaje się do pracy, czyli nie tężeje. Jeżeli jest to np. 25 minut, na mieszanie powinniśmy poświęcić co najmniej 2,5 minuty co jakiś czas zgarniając substancję z obwodu by wymieszała się równomiernie.

4.Bąbelki.
One nie znikną, a nie dość, że zostaną, to mogą szpecić naszą wyjątkową pracę. By je usunąć wystarczy powierzchnię żywicy wystawić na działanie ciepła. Widziałam, że niektórzy stosują do tego celu opalarkę, lecz ja poradziłam sobie spokojnie za pomocą suszarki do emboszingu. Jeżeli chodzi o to kiedy pozbyć się bąbelków to wydaje mi się, że to zależy już od Was i ewentualnie zastosowanej formy. Plastikowa forma do żywicy może odkształcić się od ciepła, a żywicę w okrągłych zamkniętych formach trudno ogrzać. Za to plastikowym kubeczkom (przynajmniej przy zastosowaniu suszarki do emboszingu) nic się nie stało, a mieszana w nich żywica straciła wszystkie bąbelki.  

5. Co do środka?
Nie ukrywam, że żywicą zainteresowałam się przez takie zdjęcia jak:
kwiat żywicakwiat w żywicy
(http://www.musthavefashion.pl)

Jednak, jak to się potem okazało, żywe kwiaty nie nadają się do zamknięcia w żywicy, a przynajmniej taki zwykły człowiek nie posiada odpowiedniej wiedzy by to zrobić, bo że się da, to udowadnia nie jedna pracownia artystyczna zajmująca się wytwarzaniem takiej biżuterii. A co może stać się nie tak? Już tłumaczę. Żywica niszczy kolor kwiatów. Bratki żółkną i tracą fakturę, gdyż ich płatki zaginają się do środka, a piękne czerwone kwity stają się nagle przeźroczyste. Spotkałam się również z informacją, że co niektóre gniją wewnątrz naszyjnika. Dodatkowo kwiaty wypływały na powierzchnię, nie pomogło dodatkowe zalewanie żywicą a nawet dociskanie płatków za pomocą wykałaczki.
Zawsze można jednak sięgnąć po kamienie naturalne, wszelkiego rodzaju drobiazgi i suszone kwiaty :)

Tyle informacji na pierwszy raz, jednak jeżeli macie jakieś pytanie, dajcie znać! Cały czas pilnuję bloga więc na pewno się odezwę :)


 
Resin Mouse © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka